No więc na grilu w końcu byłem, jednak grila tam wcale nie było. Było za to bardzo dobre jedzenie, i kilka rzeczy które w Singapurze kosztowałyby więcej niż trufle, czyli na przykład żółty ser 😉 impreza była więc bardzo udana. Poza tym był też alkohol i głośna muzyka, co w połączeniu z całkiem sympatycznym otoczeniem i super ludźmi dało naprawdę udaną zabawę. Towarzystwo jak to zwykle w odległych miejscach bywa, było mieszane. Był Meksykanin, Argentynka, Kolumbijczyk, Rumunka i oczywiście jak zawsze za granicą trójka polaków. Razem ze mną więc dało to czworo.
Polub: Udostępnij:
Długość 3min