
Stany to taki piękny kraj gdzie znaleźć można właściwie wszystko. Od pięknych plaż, przez wysokie góry bo spalone słońcem pustynie. Moim marzeniem było od zawsze zwiedzić stany wzdłuż i wszerz. Dwa lata temu miałem niesamowitą szansę odwiedzić Hawaje. Był to mój dość nietypowy wstęp do kraju wujka Sama. (Pamiętacie wpis o tym jak próbowałem wnieść nóż do samolotu?). W zeszłym roku w końcu udało mi się zobaczyć coś więcej. W 14 dni zobaczyłem tyle ile większość Amerykanów nie widziała przez całe życie. A co dokładnie to było?
Roadtrip po stanach – gdzie pojechaliśmy?
Podróż zaczęliśmy od przylotu do San Francisco. Tam zostaliśmy przez dosłownie jedną noc i na następny ranek gotowi byliśmy jechać dalej. I pojechalibyśmy gdyby nie jeden mały problem. Włamano się nam do samochodu i skradziono dwa paszporty. Całe szczęście nowe udało się wyrobić w niecałe dwie godziny. Za bardzo nam to szyków więc nie popsuło.
Kolejny punkty podróży to:
- Los Angeles
- Park Narodowy Yosemite
- Park Narodowy Sekwoja
- Dolina śmierci
- Las Vegas
- Wielki Kanion
- Park Narodowy Zion
- Los Angeles
- San Francisco
Wszystko mieliśmy zaplanowane co do minuty i poza drobnym problemem na samym początku cała reszta podróży poszła już bez żadnego problemu.
Stany to niesamowity kraj który łączy w sobie wszystko to co najlepsze i najgorsze. Codziennie oglądaliśmy naturę tak piękną jak tylko można sobie wyobrazić, jednocześnie mijając po drodze takie ilości bezdomnych ludzi jakich jeszcze nigdy w życiu nie widziałem.
Wiele razy zastanawialiśmy się nad swoim bezpieczeństwem. Im dalej w stany też jechaliśmy tym więcej przyciągaliśmy spojrzeń. Nasza grupa składała się właściwie z samych nie białych ludzie (poza mną oczywiście). I naprawdę parę razy nie wiedzieliśmy czy wszystko będzie ok. Jednoczenie też im głębiej w stany tym problemu bezdomności było mniej i tym ogólnie wydawało nam się że jest jakby większy porządek zachowany. Ogólnie jednak jestem Stanami zachwycony i nie mogę doczekać się kolejnej wizyty.