
Każdemu z nas przynajmniej raz zdarzyło się biec przez miasto w poszukiwaniu jakiejkolwiek toalety. Im bardziej jej szukaliście, tym bardziej jej nie było, a w akcie desperacji gotowi byliście pytać w sklepach czy nie wpuszczą was na zaplecze. W akcie jeszcze większej desperacji groziliście, że zrobicie to tu i teraz jeśli was nie wpuszczą. O ile prostsze byłoby życie gdyby publiczne toalety były łatwo dostępne, czyste i przede wszystkim darmowe?
Nad tym problemem nie zastanawiamy się często, a właściwie w ogóle, dopóki nie dopadnie nas nagła potrzeba. Życie w Polsce przyzwyczaiło nas już, że na publiczne toalety nie ma co liczyć. Nawet jeżeli są, to przez brud jest bardziej jakby ich nie było. Toalety w centrach handlowych są lepszym wyjściem, ale same centra znowu nie występują tak często. A przecież mówimy o najbardziej pierwotnej potrzebie, czymś co łączy biednych i bogatych, wysokich i niskich, mieszkańców i uchodźców.
Publiczne toalety kiedyś
Pierwsze toalety powstały już 2500 lat przed naszą erą. Mówimy więc o ponad 4 tysiącach lat doświadczenia w pozbywaniu się nieczystości. Jak to się więc stało, że w Polsce to często jest coś wykraczającego poza plany lokalnych włodarzy? Wiemy przecież, że tak nie musi być i wydaje się, że kiedyś było lepiej. Już za PRL o tę najbardziej podstawową potrzebę dbano bardziej. Dopiero z nastaniem kapitalizmu, toalety publiczne zamieniono na budki z zapiekankami, jaskinie hazardu i inne przybytki, dużo bardziej niezbędne ludzkości niż jakieś tam toalety. W Świnoujściu proces ten zaszedł nawet wcześniej, w mieście jest kilka przedwojennych toalet które przez lata stały nieużywane, niedawno natomiast zostały zamienione w bary.
Chlubnym wyjątkiem na polskiej mapie jest Szczecin, gdzie w całym centrum toalety dostępne są na wyciągnięcie ręki. Niestety kilka lat temu podjęto decyzję o wprowadzeniu opłaty za wstęp (do tej pory wszystkie były bezpłatne), od tego też zaczął się proces stopniowego zamykania tych mniej popularnych.
Jak jest w Polsce teraz
Wiem, że o stawianiu toalet dyskutuje się w niektórych polskich miastach do dawna. W Warszawie na przykład już w 2015 (chociaż można by powiedzieć że dopiero, więcej do przeczytania tutaj ) rozstrzygnięto konkurs na projekt automatycznej toalety publicznej. Od dwóch lat trwa konstrukcja pierwszego egzemplarza. To tyle mniej więcej czasu, ile zajmuje wybudowanie od podstaw pociągu TGV lub kapsuły kosmicznej SpaceX.

Coś się też dzieje w tej kwestii w Poznaniu (więcej tutaj), Płocku czy Katowicach. W Świnoujściu miasto wybudowało kilka toalet przy zejściach z plaży. Jest to dobra decyzja, szkoda jednak, że w dalszym ciągu każde wejście na plażę wita nas zapachem wszystkiego, co wczasowicze postanowili tam zostawić. Znaczy to, że toalet dalej jest za mało, są za daleko, bądź być może są za drogie.
Jak jest za granicą
Podróżując odwiedzałem miejsca i dobre i złe. Nie spodziewałem się oczywiście publicznych toalet w Afganistanie. Tym bardziej byłem zaskoczony, gdy okazało się, że w porównaniu do Indii, kraj ten jest dużo bardziej ‘cywilizowany’ i nikt nawet nie pomyśli o załatwianiu swoich potrzeb na ulicach (no może czasem się to wydarzy). W Indiach natomiast każdy załatwia się gdzie popadnie i kiedy mu się podoba. Z drugiej strony są kraje takie jak Singapur, gdzie toalety są dosłownie wszędzie, do tego czyste i bezpłatne. Absolutnym zwycięzcą w kategorii czystości i rozwoju technologicznego toalet jest jednak Japonia, w której pójście do łazienki to jak wyprawa w kosmos. Korzystanie z ogrzewanych desek klozetowych jest prawdziwą przyjemnością. Nie musimy jednak patrzeć tak daleko by znaleźć dobre przykłady, w Niemczech toalety również znajdziemy wszędzie, część z nich jest płatna, ale w stosunku do lokalnych zarobków nie są to wysokie opłaty.
Czy może być lepiej
Dlaczego w Polsce więc “niedasię”? Wydaje się, że coś się powoli w tej kwestii zmienia. W dalszym ciągu jednak za wolno. Na miejscu miejskich włodarzy sam byłbym zniechęcony do wprowadzania jakichkolwiek zmian widząc, że na drugi dzień po otwarciu, toaleta jest już zniszczona. Jednak tak jak Polskie miasta wyglądają coraz lepiej, coraz mniej jest również bezmyślnego wandalizmu. Tak chyba powoli dorastamy do dbania o wspólne dobro, a zatem i ze wspólnego dobra – jakim są toalety – korzystania. Może więc przyszedł czas, żeby zgłaszać takie potrzeby w projektach budżetów obywatelskich? Na pewno pokazałoby to, że ludzie takich zmian się domagają. Na koniec pytanie jednak, czy ludziom w Polsce faktycznie brak toalet w miejscach publicznych doskwiera? Może tylko ja mam wygórowane wymagania, a większość ma to tak naprawdę gdzieś?