
Piszę tego posta siedząc w autobusie z zepsutymi i kasownikami i ciesząc się że nie zapłacę za przejazd. Prawda jest jednak taka, że nie zbiedniałbym gdybym zapłacił, bo było by to prawdopodobnie 80 centów. Singapur wygrywa w wielu rankingach na najdroższe miejsce do życia. Niewiele ludzi zwraca jednak uwagę na to, jak takie rankingi są przygotowywane.
Najczęściej koszt życia obliczany jest na podstawie koszyka dóbr przeciętnie kupowanych przez większość mieszkańców. Problem jest jednak w tym, że takie dobra standardowe w jednym kraju nie zaliczają się do takich w innym. I tak na przykład w jednym z rankingów do koszyka dóbr wliczany jest płaszcz marki Burberry (chyba nie muszę nikomu mówić jak bardzo bez sensu jest takie ranking).
Ranking rankingowi nierówny
Nawet jednak patrząc na produkty dużo bardziej codzienne, jak chociażby żółty ser, możemy zauważyć spore różnice. Z czego one wynikają? Przeciętny Singapurczyk żółtego sera w ciągu roku nie je prawdopodobnie wcale. Każde dobro rzadkie i importowane musi być naturalnie droższe niż w kraju pochodzenia. Doliczyć przecież musimy chociażby koszty transportu i pośredników. Żółty ser jest jednak nieśmiertelną pozycją w każdym rankingu.

Kiedy spojrzymy jednak na faktyczne koszty żywności możemy dojść do wniosku że to, co ludzie naprawdę tutaj jedzą potrafi być nawet tańsze niż w Polsce. Bo na przykład najtańsze źródło białka jakie możemy tutaj znaleźć to tofu. Za 400 gram w sklepie zapłacimy 90 centów czyli 2.40zł. Tyle samo tofu z taką samą ilością białka w Polsce kosztowałoby nas prawie 10 złotych. Za średniej jakości obiad w food courcie zapłacimy niecałe 8 złotych. Natomiast za wizytę u lekarza podstawowej opieki 30 złotych.
Supermarket supermarketowi też nierówny
O każdej z tych rzeczy trzeba jednak wiedzieć. W miejscach, do których zaglądają turyści tanich rzeczy i taniego jedzenia się nie znajdzie. Jest to niejako wiedza tajemna, dostępna dla mieszkańców i tych którzy zostają tu na dłużej. Myślę też, że turyści swoje przekonanie o tym, że jest tutaj tak drogo mogą wynosić z wizyt w 7eleven. To sieć sklepów znana głownie z USA, która zazwyczaj sprzedaje wszystko w cenach podobnych do rynkowej średniej (coś jak Polska Żabka). W Singapurze jednak z jakiegoś powodu postanowili pójść inną drogą. Wszystko (i to dosłownie wszystko) jest o 100% droższe niż w osiedlowych sklepach lub supermarketach.

Kto taką strategię wymyślił, nie mam pojęcia. Większość z tych sklepów jest zazwyczaj pusta. Jednak turystom, którzy przyjeżdżają na przykład świeżo po wizycie z Tajlandii, gdzie jedzenie w 7eleven jest tanie, mina na pewno rzednie.
Ile kosztuje życie w Singapurze?
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że na pewno przeżyć się da bez większych wyrzeczeń za 1500SGD (czyli 4000zł). Za taką kwotę będziemy mieli pokój z łazienką, jedzenie i trochę pieniędzy na rozrywkę. Wydaje mi się, że 1000SGD też byłoby wykonalne, ale to już na granicy i z wyrzeczeniami. Czy jest drożej niż w Polsce? To na pewno, jednak w porównaniu z innymi zachodnimi krajami wychodzi już bardzo podobnie. Dlatego nie warto zawsze się zgadzać z rankingami i przed wyjazdem do danego miejsca warto trochę poszperać w sieci.
