
Patrząc na to, co dzieje się w Polsce trudno czasem nie zabrać głosu. Stąd też mój wpis o tym, że PiS ma rację (pomimo tego że nie ma, więcej tutaj). Czy jednak jako Polak mieszkający za granicą mam w ogóle moralne prawo żeby komentować to co się tam dzieje?
Poza granicami kraju mieszkam już ponad pięć lat. Przez dłuższy czas nie musiałem się zastanawiać nad tego typu kwestiami. Dotarło do mnie jednak, że to, że mogę swobodnie podróżować, mieszkać i pracować gdzie mi się podoba to zasługa sukcesu, jaki nasz kraj osiągnął.
Dzięki wejściu do NATO i Unii Europejskiej jesteśmy oceniani jako stabilny partner. Polska jest natomiast miejscem do życia na tyle dobrym, że nie trzeba obawiać się naszego exodusu i zamykać przed nami granic. Mamy aktualnie jedne z najlepszych paszportów na świecie i do większości krajów możemy jeździć bez wiz. Do większości z sąsiednich krajów możemy jeździć nie wyciągając paszportu z kieszeni. Wszystko to wydaje się naturalne, sam mam wrażenie, jakby było tak od zawsze.
Gdzie się robi dobry biznes?
Nie jest to jednak dane na zawsze. Biznes dobrze robi się tam, gdzie jest stabilnie i bezpiecznie. Przede wszystkim jednak tam, gdzie inwestorzy wiedzą, że ulokowanych pieniędzy nie stracą, kiedy na przykład rząd sobie wymyśli znacjonalizować wszystkie fabryki żarówek.
Próba rozmontowania wymiaru sprawiedliwości to pierwsza, bardzo wyraźna lampka ostrzegawcza dla inwestorów. Przez 25 lat zyskiwaliśmy zaufanie, które teraz możemy stracić w zaledwie kilka miesięcy. I żeby była jasność, wymiar sprawiedliwości potrzebuje totalnej przebudowany, nie jest nią jednak pseudo reforma przygotowana przez PiS, której jedynym celem jest osiągnięcie władzy całkowitej.
Czy może mnie to dotknąć osobiście?
Może się więc okazać, że rozmontowanie wymiaru sprawiedliwości, przekazanie go w ręce ludzi sprzedajnych, karierowiczów bez kręgosłupa moralnego, może doprowadzić do spadku zaufania, a w rezultacie wyjścia co niektórych inwestorów z Polski. A nie oszukujmy się, inwestycje zagraniczne dla naszej gospodarki są niezbędne.
Wyjście inwestorów oznacza zahamowanie inwestycji, to z kolei osłabi złotego, zwiększy koszty obsługi długu i deficyt budżetowy. To doprowadzi do obniżenia perspektyw ratingowych i kolejnej podwyżki obsługi długu. Okazać się może, że w parę lat z jednej najprężniejszych gospodarek w Europie, staniemy się jedną z najgorszych. PiS ma szczęście, że odziedziczył gospodarkę w dobrym stanie. Jest to zasługa głównie tego, że PO troszczyło się jedynie o wskaźniki makroekonomiczne, nie troszcząc się o nic innego. Jak długo jednak może to potrwać?
Mam nadzieję że nigdy nie skończymy jak aktualnie Wenezuela. Nasza gospodarka jest dużo bardziej zróżnicowana, więc szanse na całkowite załamanie są mniejsze. Mamy jednak na świecie przykład tego, jak można cały kraj zniszczyć w zaledwie parę lat.
Co się wtedy stanie z Polakami mieszkającymi za granicą? Ci którzy już mieszkają poza granicami, pewnie tam pozostaną. Można się jednak spodziewać, że w zależności od rozwoju sytuacji, poszczególne kraje zacząć nakładać ograniczenia wizowe. Może być trudniej z kraju wyjechać, podróżować lub osiedlić się za granicą. Tak więc powinno nas, Polaków zza granicy, obchodzić to, co dzieje się w kraju. Mamy też i moralne prawo, i obowiązek, uczestniczyć w życiu politycznym. Tak długo jak moim jedynym paszportem jest ten z orłem w kornie, tak długo pozycja mojego kraju równa się mojej pozycji za granicą.