
Krótka refleksja z ostatniej wyprawy do Senegalu, jadąc na safari nie należy zabierać ze sobą jako podstawowego sprzętu do robienia zdjęć telefonu komórkowego. Czemu? Efekt sesji widać na zdjęciu, a właściwie nie widać, to co tam biegnie to zdaje się małpa.
A to tylko jeden problem, drugi to takie że wszyscy mają większe aparaty, a to fatalnie działa na ego. Patrzą się na ciebie jak na nie normalnego, pstrykają te swoje zdjęcia a ty tam z tym telefonem starasz się zobaczyć co w ogóle fotografujesz, fatalna sprawa. Do tego wszystkiego wrażenie też miałem że nawet zwierzęta się ze mnie śmieją, jak widziały porządny aparat od razu ustawiały się do zdjęcia, widząc mój telefon uciekały co dalej (co doskonale widoczne jest na zdjęciu powyżej)
W okresie świątecznym postanowiłem dać sobie przerwę od wszystkiego, w tym i bloga, stąd krótka przerwa, jestem jednak z powrotem, i już niedługo dalsza część Islamabadu, no i dużo a nawet bardzo dużo z Senegalu, gdzie pojechałem na krótki odpoczynek od nic nierobienia na calutki tydzień. Wiele mam na ten temat do napisania, bo był to pierwszy prawdziwie Afrykański kraj który odwiedziłem. Egipt bowiem ciężko zaliczyć do prawdziwej afryki.
Wiele mnie zaskoczyło, na przykład proces wizowy. Nie sprawdziłem oczywiście czy potrzebuje wizę, a bilet był już kupiony, bardzo mądry ja. Trochę stresu było z tym związanego, zwłaszcza że w internecie panuje totalny chaos informacyjny, a oficjalne strony rządu Senegalu wprowadzają jeszcze więcej zamętu.